(10 listopada 1444 roku)
1 sierpnia 1444 roku Węgry i Turcja podpisały zawieszenie broni, które miało zakończyć prawie trzyletni konflikt. Niestety, 3 dni później, król Polski i Węgier Władysław III (Warneńczyk), za namową legata papieskiego złamał traktat i wznowił wojnę z sułtanem Muradem II. Koalicja chrześcijańska (18 tys. żołnierzy) była pewna wygranej. Wszak sułtana nie było w Europie – tłumił niepokoje w Azji Mniejszej.
Gdy wojska królewskie dotarły pod Warnę, port we wschodniej Bułgarii, nieoczekiwanie natknęły się na 40-tysięczną armię turecką. Jak do tego doszło? Przecież flota wenecka miała nie dopuścić do powrotu sułtana. Niestety, zasada „pieniądz nie śmierdzi” okazała się trafna w przypadku Wenecji. Za duże pieniądze, jej eskadry…same przetransportowały wojska osmańskie na Bałkany. 10 listopada doszło do dramatycznej bitwy.
Na początek wojska tureckie podjęły próbę obejścia obu skrzydeł armii chrześcijańskiej. Doszło do kryzysu, który udało się opanować dzięki talentom wojewody siedmiogrodzkiego Jana Hunyadego. Wtedy właśnie, młody król Władysław nierozważnie rzucił się do szarży na tureckie centrum. Brak przygotowania doprowadził do klęski. Korpus doborowej piechoty sułtańskiej, tzw. janczarów, błyskawicznie okrążył gwardię króla, wybijając ją do nogi. Warneńczyk zginął. Dzięki Janowi Hunyademu, niedobitki wojsk chrześcijańskich przedarły się z powrotem na Węgry. W bitwie pod Warną zginęło około 5 tys. muzułmanów i 7 tys. chrześcijan.
Nawały tureckiej już nic nie mogło powstrzymać. Niecałe 9 lat później machina wojenna sułtana Mehmeda II stanęła pod murami Konstantynopola. Upadek miasta miał się stać symbolicznym końcem epoki średniowiecza.