
Wywiad z Panem Szymonem Jagodzińskim, nauczycielem historii w I Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Koninie.
Dzień dobry! Na początku chciałybyśmy Panu podziękować, że zgodził się Pan udzielić tego wywiadu. Przejdźmy zatem do pierwszego pytania. Kiedy i dlaczego postanowił Pan zostać nauczycielem?
Na początku nie chciałem zostać nauczycielem w szkole. Chciałem zostać wojskowym, bo zawsze interesowały mnie sprawy związane z szeroko rozumianą wojskowością. Widziałem siebie w przyszłości w mundurze wojskowym jako wykładowcę akademickiego omawiającego historię wojen, więc to nauczycielstwo chyba od początku było we mnie zaszczepione. W szkole średniej jeszcze nie do końca byłem przekonany, co chciałbym robić w życiu, choć historia chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu. Kiedy skończyłem szkołę, byłem już zdecydowany, więc poszedłem na Wydział Historyczny Uniwersytetu Poznańskiego, gdzie wybrałem specjalizację pedagogiczną.
A jak wspomina Pan początki pracy jako nauczyciel?
Zacząłem pracę w Szkole Podstawowej nr 9. Pani dyrektor przyjęła mnie i od razu rzuciła na głęboką wodę. Ósme klasy, właściwie prawie wszystkie, wychowawstwo w klasie czwartej, w której miałem dziecko z niepełnosprawnością, a wtedy jeszcze nikt nie mówił o integracji, więc to doświadczenie było dla mnie zupełnie nowe. Uważam, że skok na głęboką wodę to bardzo dobra lekcja dla młodego nauczyciela, ponieważ wtedy można wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i uczyć się na nich. A potem powstały gimnazja, więc przeszedłem do gimnazjum nr 3 i uczyłem w nim właściwie do końca istnienia gimnazjów.
Co lubi Pan w zawodzie nauczyciela?
Ja zawsze lubiłem, kiedy ktoś mnie, jako uczniowi, ciekawie opowiadał historię, bo ona jest dramatyczna, jest wesoła, jest żartobliwa, jest też smutna, więc budziła we mnie emocje. I sam chciałem w taki sposób tę historię przekazywać. Podawanie suchych danych denerwowało mnie jako ucznia, dlatego ciągle piszę lub rysuję coś na tablicy. Postanowiłem sobie, że gdy zostanę nauczycielem, to będę starał się wyjaśnić uczniom pewne zjawiska tak, żeby były dla nich zrozumiałe, żeby pokazać ciągłość, że nie ma „dziury” w historii – coś się skończyło i coś się zaczyna. To czasem rzeczywiście przybiera formę natłoku informacji. Zresztą był taki czas, że uczniowie pytali mnie: “Skąd Pan to wszystko wie?”. To jest kwestia ilości przeczytanych książek.
Jakim wydarzeniem lub konkretną epoką interesuje się Pan najbardziej?
Od wielu lat zajmuję się epoką wojen napoleońskich i postać Napoleona jest moją ulubioną w historii. Ja jestem z wykształcenia historykiem wojskowości, więc interesowałem się konfliktami od rzymskich legionów po wojnę iracko-irańską w latach 80. XX wieku – aż w końcu trafiłem na ten okres, który zawładnął mną całkowicie. Dlatego w czasie wolnym czytam literaturę związaną z tą epoką, wzbogacając cały czas swoją wiedzę.
A skąd pojawił się pomysł na publikację książki? Czy to był jakiś szczególny moment?
Pierwsza książka pojawiła się w 2021 roku. Wszystko zaczęło się, gdy szukałem informacji w Internecie, o dawnym absolwencie naszej szkoły – Bronisławie Michalaku, który zginął w wojnie polsko-litewskiej pod Oranami w 1920 roku. Poprosiłem wtedy o pomoc pana Jacka Wiśniewskiego, który w okolicy grudnia lub stycznia 2020/2021 zadzwonił do mnie z informacją, że przygotowuje publikację o wizycie Józefa Piłsudskiego w Koninie w 1921 roku i spytał, czy byłbym zainteresowany zaangażowaniem się w ten projekt. To było coś nowego dla mnie – pierwsza książka. Postanowiłem się sprawdzić, więc zgodziłem się. Kontaktowałem się później ze Związkiem Polaków na Litwie, Muzeum Szlachty Mazowieckiej, Biblioteką Uniwersytecką w Warszawie i Centralnym Archiwum Wojskowym. Poznałem bardzo wielu przesympatycznych ludzi, którzy zupełnie obcemu człowiekowi udzielali bardzo często nieodpłatnej w żaden sposób pomocy. Z jednej strony było to stresujące, ponieważ musiałem zrobić wszystko w 4 miesiące, by książka ukazała się w rocznicę wizyty Piłsudskiego (był to okres pandemii, wiele rzeczy załatwiałem przez telefon), a z drugiej strony, mimo wszystko czułem taką opiekuńczą rękę wydawcy, pana Wiśniewskiego. Po tym stwierdziłem, że warto spróbować stworzyć coś samemu i napisałem do wydawnictwa Bellona. Przesłałem im rozdział liczący 10 stron o oblężeniu Grudziądza w 1807 roku. Spodobał się i dostałem zielone światło, co oznaczało, że mogę pisać dalej. Tak powstało „Pomorze 1807”. To było dla mnie najbardziej stresujące doświadczenie, ponieważ robiłem wszystko sam, a książka miała być sprzedawana w całym kraju. Publikacja została dobrze przyjęta przez czytelników z całej Polski oraz wydawnictwo, które chciało kontynuować współpracę. Napisałem potem jeszcze dwie książki dla Bellony. Nawiązałem również współpracę z wydawnictwem Infort Editions, dla którego napisałem dotąd dwie napoleońskie publikacje. Było mi bardzo miło, gdy skontaktowałem się z wydawcą i usłyszałem, że nie jestem mu obcy z nazwiska i słyszał już o mnie. Jestem obecnie w trakcie pisania kolejnych książek.
Serdecznie dziękujemy za udzielenie wywiadu!
Wywiad przeprowadziły uczennice klasy 4B/4BD: Julia Przybył i Julia Ofierzyńska.