Czy lubiłam chodzić do szkoły?

To dość przewrotne pytanie w ustach nauczyciela i wszyscy spodziewają się odpowiedzi. Tak, lubiłam chodzić do szkoły, chociaż byłam noga z matmy i nie umiałam się podporządkować szkolnemu drylowi. Jednak było w budynku I LO w Koninie coś, co mnie tu przyciągało – towarzystwo, ludzie z mojej klasy.

Było nas trzydzieścioro, przy tym dominującą większość stanowiły dziewczyny. Dobrze się bawiliśmy w szkole i poza nią, mimo że nasze licealne lata przypadały na trudny okres w historii. Przez długi czas szkoła była jednym miejscem rozrywki i spotkań towarzyskich, bo jak miecz Damoklesa wisiał nad nami stan wojenny i jego rygory. Później obostrzenia poluzowana, a my czerpaliśmy z młodości całymi garściami.

Przyjaźnie zadzierzgnięte w tamtych trwają dalej, ale w całkiem innym wymiarze. Życie nas rozdzieliło, porozjeżdżaliśmy się na studia, do wielu zakątków Polski a nawet świata, ale każdy z nas ma głęboko w pamięci ukrytą tę specjalną szufladkę z napisem: I LO, IV b. To co w niej zamknięte pozwala nam czuć się dobrze w swoim towarzystwie nawet trzydzieści lat po maturze.

Piszę to wszystko z kilku powodów. Pierwszym z nich na pewno są moje wakacyjne wspomnienia: odwiedziny u licealnych koleżanek, które życie zagnało do Massachusetts w USA.  Z Anią Szustakowską i Marzenną Bartosik dłużej nie widziałyśmy się bez mała dwadzieścia lat. A jednak znamy się. Czujemy się, rozumiemy, bo to, czego razem doświadczyłyśmy w latach licealnych, połączyło nas na zawsze. Drugim powodem są działania podejmowane przez Stowarzyszenie Absolwentów i Sympatyków naszej szkoły: niezwykle owocna zbiórka funduszy na remont fortepianu, czy prowadzona przeze mnie obecnie zbiórka pieniędzy na wyposażenie sali, w której uczę. Nigdy nie usłyszałam od moich szkolnych kolegów, bym dała im spokój. Raczej każdy mówi, że rzuci grosik. Jestem dumna, kiedy moja szkolna koleżanka Małgosia Dziedzic przywozi dla uchodźców z Ukrainy pomoc finansową od jej współpracowników. Trzeci powód, dla którego ciągle mam w pamięci moją klasę, to świadomość, że pomagamy sobie w codziennym życiu i nie będę dawać tu przykładów, choć znam ich nieskończenie wiele.

Długa wyszła ta odpowiedź na proste pytanie. Czy lubiłam chodzić do szkoły? Tak, bo w niej byli ludzie, z którymi czułam się dobrze. Nie byliśmy aniołkami, o nie. Nie zawsze się rozumieliśmy, ale szanowaliśmy się i wspieraliśmy. Ta zażyłość trwa do dziś i pewnie na zawsze pozostaniemy wierni młodzieńczemu wspomnieniu.


Autorką tekstu jest p. Dorota Pasek, polonistka w I LO