Wciąż nie mogę ochłonąć po kursie w Edynburgu. Miasto zaskoczyło mnie swoim urokiem. Zakochałam się i na pewno tam wrócę! Dzięki temu, że jest (może) trochę bardziej szare (ale nie mniej piękne!) i mniej gwarne od Londynu jest doskonałym miejscem na odkrywanie jego fascynującej różnorodności. Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, że miasto jest tak rozległe i zróżnicowane. Od morza, które udało mi się podziwiać z Calton Hill, po wzgórza zwane Pentlandami, które znajdują się zaraz na obrzeżach miasta (!) krajobraz jest bardzo różny. Odwiedzając moją znajomą ze studiów, która postanowiła tam zamieszkać (już wiem dlaczego), jechałam przez pola na których pasły się owce i krowy. Edynburg jest zdecydowanie miastem pełnym niespodzianek!
Niewątpliwie perełką jest zamek wzniesiony na wulkanicznym wzgórzu, który miałyśmy okazję podziwiać chyba w każdej pogodzie i o każdej porze dnia (i nocy) 😉 Muszę przyznać, że trochę bałam się Szkocji jesienią wyobrażając sobie strugi deszczu, porywisty, mroźny wiatr i ciężkie chmury. Jednak, jak wyjaśnił nam jeden z naszych nauczycieli- Nick, jesienna pogoda w Edynburgu jest najlepsza do przewidzenia. Tak więc trafiłyśmy idealnie 😉 Zażyłyśmy nawet trochę słońca podczas gdy nasze rodziny w Koninie mokły w strugach jesiennego deszczu 😉
Ważne dla mnie, jako młodego nauczyciela, była forma w jakiej zorganizowane były zajęcia. Ponieważ byliśmy międzynarodową grupą, niesamowicie przydatne było dowiedzieć się jak inni nauczyciele języka angielskiego- nie native speakerzy- radzą sobie z różnymi problemami bądź wyzwaniami uczenia tego języka. Nauczyciele byli niezwykle pomocni i kreatywni. Myślę, że wróciłyśmy z kilkoma pomysłami jak urozmaicić trochę swoje lekcje i samorefleksją nad tym czy jesteśmy, bądź staramy się być – jak to sformułowała Linda, jedna z naszych nauczycielek- expert teachers.Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam spełnić swoje marzenie wyjazdu do Szkocji. Jedyne czego żałuję to tego, że nie mogłam odwiedzić potwora z Loch Ness!
P.S. No i ten szkocki AKCENT! Bajka 🙂